- Nie da się ukryć. Niektóre są sprzedawane nawet poniżej kosztów, ze stratą - mówią sprzedawcy.

To efekt niespodziewanej bessy na rynku aut użytkowych, która przyszła w kwietniu 2008 roku po równie niespodziewanej wielkiej hossie roku 2007.

Rekordowo wysokie ceny paliwa przy rekordowo niskim kursie euro względem złotówki drastycznie zmniejszyły opłacalność polskiego transportu. Analitycy straszą, że co trzeciemu przewoźnikowi grozi bankructwo. Dotyczy to zwłaszcza małych firm użytkujących po kilka pojazdów. Wielu nie stać na spłacanie rat leasingowych na pojazdy wydzierżawione w ubiegłym roku i w związku z tym auta przejmowane są przez leasingodawców. W wielu przypadkach odbiorcy w ogóle rezygnują z odbioru wcześniej zamówionych wozów.

Skutkuje to tym, że na auta, które "wróciły", leasingodawcy pilnie poszukują nowych klientów. Duża podaż powoduje więc spadek cen. Zjawisko dotyczy nie tylko ciężarówek, ciągników siodłowych i naczep, ale także mniejszych dostawczaków i aut flotowych. Oprócz faktu, że w ciągu minionego roku znacznie wzrosła wartość złotówki względem euro, wpływ na tę sytuację ma jeszcze to, że akurat w 2008 roku na rynek wtórny trafia wiele pojazdów wydzierżawionych na trzyletnie terminy przez firmy flotowe w dobrym dla nich roku 2005.

Spadek wartości aut używanych może z kolei spowodować w najbliższej przyszłości wzrost rat leasingowych w leasingu operacyjnym, czyli takim, w którym firma leasingowa przejmuje pojazd po wygaśnięciu umowy. Chodzi o to, że raty muszą pokrywać powiększającą się wskutek tego zjawiska różnicę między ceną nowego pojazdu i jego spodziewaną ceną jako auta używanego za trzy lata.